Trochę maluję/rysuję jak mnie wena i pomysł najdą. Jestem ciekawa waszej opinii i otwarta na krytykę : ) . Na dolę wstawiam kilka linków, do prac, które osobiście lubię:

http://arthadel.deviantart.com/art/OP-D ... e-71676989
http://arthadel.deviantart.com/art/One- ... e-68610473
http://arthadel.deviantart.com/art/OP-C ... d-92825665
http://arthadel.deviantart.com/art/89-T ... e-98567702
http://arthadel.deviantart.com/art/Naru ... i-74174525
To tylko kilka przykładów, bo nie ma sensu wrzucać tutaj wszystkiego. jeśli wam się w miarę spodobało resztę można znaleźć tutaj http://arthadel.deviantart.com/gallery/ : )
Wink
Full Metal Panic!!
Komimasa, 22-11-2008, 17:27 – Świat Mangi i Anime - Odpowiedzi (21)
Anime, które mnie powaliło.
Recz jest niesamowita. Powala dawkami humoru jakie Sierżant Sagara nam serwuje. Świetnie ukazana nie możność odnalezienia się wojskowego w realnym, uczniowskim świecie. Z tego wychodzi wiele przezabawnych sytuacji. O sposobie śledzenia osoby ochranianej nie wspomnę. Nizej przykłady.
Spoiler

Daje dziewczynie piękna bransoletkę, ta jest wzruszona nie wie co powiedzieć idzie tekst w stylu:
nie wiem czy... powinnam nosić coś tak pięknego
S: Nieważne jak z tym wyglądasz liczy się użyteczność.
-Uży..teczność...?
- W środku zainstalowałem granaty błyskowe, poza tym jest nadajnik, dzięki któremu łatwo Cię odnajdę jeśli nie będę mógł być obok
Reakcja dziewczyny jest natychmiastowa :rotfl:

Albo dostaje list miłosny

Czemu wysadziłeś swą szafkę na buty?!!
S: Zauważyłem ślady włamania to mogła być bomba! :rotfl:

Samo ukazanie realiów takiej tajnej organizacji wojskowej do której należy też jest godne pochwały a fabułka trzyma w napięciu.
Największym plusem bez dwóch zdań jest Sierżant Sagara, i jego wojskowe podejście do życia. Płci pięknej tez tu jednak nie brakuje. Są mechy ale nie psują klimatu i nie są też za często. Powiedziałbym wymierzone jest Smile
Polecam pełną gęba, a drugi sezon to nawet dwiema Wink
rajanowe bazgroły!^^"
ryann994, 22-11-2008, 15:56 – FanFiki i FanArty - Odpowiedzi (77)
a takie tam ;p byłbym wdzięczny za "krytyke"^^

http://seishi94.deviantart.com/art/wall-104270506

http://seishi94.deviantart.com/art/auto ... -103021945
Jak podchodzisz do krytyki?
Vampircia, 22-11-2008, 13:02 – FanFiki i FanArty - Odpowiedzi (46)
Jest to ankieta, głównie dla twórców fików, ale inni też mogą zagłosować, byle szczerze. Zakładam ją, bo niedawno ktoś dał mi do zrozumienia, że moja krytyka nie jest mile widziana, bo zawsze się o coś czepiam. Cóż, robię tak, bo zawsze jest się o co czepiać. Idealne fanfiki można policzyć na palcach jednej ręki. Co nie znaczy, że inne są złe, ale to przecież normalne, że ludzie popełniają błędy. Zauważyłam jednak, że zapanowała tu moda na słodzenie sobie nawzajem, co w wielu przypadkach jest uzasadnione, ale nie wierzę, żeby wszystkim podobało się wszystko. Sama nie uważam swoich fików za specjalnie dobre i się dziwię, kiedy widzę tak niewiele krytyki. Doszłam do wniosku, że może powinnam wtopić się w tłum i również milczeć, gdy coś mi się nie podoba, dlatego zakładam tą ankietę.
Komi: Mój skromny ficzek...
Komimasa, 21-11-2008, 18:05 – FanFiki i FanArty - Odpowiedzi (108)
Zapraszam do zapoznania się z moim pierwszym fikiem dotyczącą sytuacji po Thriller Bark. Uprzedzam z góry nie wykraczam poza anime. Nie ściągam pomysłów bowiem nic nie czytam Tongue
Mimo, iż to moje pierwsze proszę o szczere opinie, jak i tak będę to kontynuował dopóki choć jednej osobie czytanie tego będzie sprawiało przyjemność Wink

Ostateczne Starcie.

Rozdział 1- Wstrząsająca wiadomość.


Kwatera główna – Marieyoa. Godzina 7 rano.

Ledwo słońce wstało, a w kwaterze ruch jak w ulu. Wszyscy marynarze , porucznicy, kapitanowie i kto jeszcze może latają to tu to we w tę, sami nie widząc po co. Zewsząd dają się słyszeć różne hałasy. Wszyscy zadają sobie nerwowe pytanie „Co my teraz zrobimy?”.
Przy okrągłym stole siedzieli już wszyscy marynarze zajmujący wysoką pozycje w marynarskiej hierarchii. Łapali się za głowy, krzyczeli jedni na drugich, oskarżając o niesubordynację, a niektórzy wręcz żądali natychmiastowych aresztowań winowajców, których doszukiwali się między sobą.
Do głównej Sali wszedł wreszcie długo oczekiwany dowódca Sengoku. Nawet na jego twarzy widać lekkie zakłopotanie. W tym momencie wszyscy opanowali swe emocje i nastała cisza.
Sengoku jeszcze spytał-Mogę?- i rozpoczął swe przemówienie.
- Sytuacja z całą pewnością, nie należy do przyjemnych. Sprawa jest bardzo poważna, toteż, nie zważając na wczesną godzinę, zebrałem was tu, by jak najszybciej omówić kluczowe dla nas sprawy. Jak powszechnie wiadomo siła i autorytet marynarki została mocno zachwiana przez załogę Słomianego Kapelusza, która obróciła w ruinę Ennies Loby. Jak jednak teraz widzimy tamto wydarzenie, to błahostka w porównaniu do tego co ostatnio miało miejsce.
Nie będę się nad tym teraz rozwodził.
Pani Crane. Jako Nasz Wielki Taktyk, opracuje działania mające na celu ustalenie najwłaściwszej w tej sytuacji strategii.
- Oczywiście, zrobię wszystko co w mojej mocy - jednocześnie salutując, odpowiedziała. - Dodatkowo- ciągną dalej Sengoku - Ogłaszam stan wyjątkowy i zarządzam pełną mobilizację wszystkich sił. W pełnej gotowości mają być wszystkie ważniejsze bazy zarówno na Grand Line jak i Nowym Świecie. Co więcej proszę wysłać do tych baz, kopię dzisiejszego spotkania oraz raport pokrótce objaśniający sytuację. Proszę też, aby Admirał Aokiji przybył tu najszybciej jak to możliwe.
Dziękuję. A teraz kolega Wiceadmirał Cortez przybliży Wam szczegóły. Proszę Wiceadmirale – powiedział na zakończenie i spoczął.

W tym samym czasie gdzieś na Grand Line.
Choć w kwaterze Marinozya już od rana trwały zaciekłe dysputy, na dobrze znanym nam statku piratów, dzień, dopiero zaglądał do ich okien.
Jak zwykle, Sanji wstał najwcześniej i wesolutki jak skowronek, poleciał do kuchni szykować dla załogi coś pysznego.
-Dzisiaj zrobię pyszną jajecznicę z bekonem.- Po czym wziął się za przygotowywanie dania.
Życie na statku, powoli zaczynało się budzić. Do nozdrzy Luffy’ego powoli zaczynała docierać delikatna woń smażącego się bekoniku. Wyczuwszy nią natychmiast się obudził. Szybko poderwał się z łóżka i pobiegł do kuchni. Jak łatwo można się domyślić, pierwszym, odwiedzanym z samego rana przez niego miejscem, była właśnie kuchnia.
Zasiadł sobie wygodnie na krześle i zaczął sztućcami impetem uderzać sztućcami w stół, i drzeć się „żarcie, żarcie”, dobitnie dając do zrozumienia Sanjiemu, że się nie może doczekać na posiłek. Oczywiście swym zachowaniem, skutecznie podniósł kucharzowi poziom wkurwienia.
- Przestaniesz Głąbie wreszcie?!! Walnij tak jeszcze raz, a będziesz sam gotował!!- Wykrzyczał potężnie wytrącony z równowagi Sanji.
- Kiedy ja jestem głodny...- odparł z zażenowaną i lekko zniecierpliwioną miną.
- Nie mogę tyle czekać. „żarcie , żarcie”- zaczął znowu krzyczeć. Tym jednak razem darował sobie walenie w stół.
Sanji już miał go nauczyć dobrych maniar, używając najskuteczniejszego naj skuteczniejszego edukacji argumenty-siły, gdy niespodziewanie, zupełnie zmienił się jego punkt widzenia. Oto, jego oczom ukazała się Nami. Była ubrana w gustowną, jasną bluzeczkę na ramiączkach oraz krótką, do kolan lekką spódniczkę w jednolitej czerwieni.
- Wyglądasz przecudnie w tej spódniczce Nami swan~! – wykrzyknął radośnie. Jednak, gdy się do niej zbliżył, spotkała go niemiła niespodzianka z jej strony. Oto dostał z całej siły piąchą po głowie i zarył twarzą w podłogę.
- Auu. Nami-swan za cóż to?
Ta jednak była w tej chwili zajęta, czym innym. Bowiem właśnie, leciała podobna pięść w kapitana.
- Ajć- zajęczał Kapitan.
- Czy Wy DEBILE od rana musicie tak hałasować?!! - W tym momencie pojawiła się reszta załogi. Robin skomentowała tą sytuację lekkim, charakterystycznym dla niej uśmieszkiem.
Cała załoga się roześmiała. No może oprócz Sanji’ego i Luffy’ego, którym to z racji, wymierzonej kary, wcale do śmiechu nie było. Po chwili wszyscy radośnie zasiedli do pysznego śniadania.
Jak to w tej załodze bywa, poczęstunek upłynął na miłej rozmowie, żartach i wygłupach. Główne role zwłaszcza w „wygłupach” odgrywa ekipa Luffy’ego czyli on, Chopper, Usopp no i Brook.
Po śniadaniu wszyscy, wszyscy wyjątkiem Sanjiego, który został przy garach, wyszli na zewnątrz, aby odpocząć w promieniach słońca. Tego dnia pogoda wyjątkowo dopisywała. Słońce świeciło, bardzo mocnym blaskiem, a jednocześnie wiał lekki, delikatny, wprowadzający nieco ochłody, wietrzyk.
Luffy walnął się wraz z resztą kompanów na trawkę i wszyscy razem zaczęli się rozkoszować błogim leniuchowaniem.
Ah, jak tu dobrze-Westchnął Chopper.
Zoro nie był skory aż tak daleko dotrzeć. Również postanowił wyjść na świeże powietrze, z ta drobną różnicą, że gdy tylko minął framugę drzwi, oparł się o najbliższą ścianę i natychmiast przyciął komara.
Nami jak co dzień, czekała na najnowsze wydanie „Nowinek”. Czas oczekiwania umilała sobie pogawędką z Robin.
I tak mijały sobie błogie minuty.
W pewnej chwili Franky się podniósł, podrapał chwilę i głośno zawołał.
- Usopp! Długo będziesz się tak jeszcze byczył!? Rusz dupę i pomórz mi przy modyfikacji Suuuper! Działa!
- Ee, jakaś robota…? Z rana?- odparł wyraźnie nie zainteresowany propozycją.
- Rusz się wreszcie – powtórzył i pomógł się podnieść nieco ociągającemu się jeszcze Usoppowi.
- Brook. Ty masz coś do roboty?
- Nie…- odparł nieco zmieszany.
- To tez się rusz 
- Oczywiście! Z dziką rozkoooyohoho!
Franky zebrawszy swą ekipę, zniknął za drzwiami.
Luffy widocznie nie mogąc już dłużej zostać w bezruchu, zaczął radośnie wariować. Chopper widząc, że dobrze się bawi przyłączył się do zabawy.
Robin pozwoliła sobie skomentować te radosne figle, charakterystycznym dla niej, lekkim uśmiechem.
- Nasz kapitan to chyba nigdy się nie zmieni - odpowiedziała niejako reagując na uśmiech Robin.
- Przeszkadza Ci to? - zapytała, opierając się lekko plecami o barierkę.
- Wiesz, mógłby być czasem poważniejszy. Zająć się czymś pożytecznym, pomóc gdzieś…-W tej chwili obie dziewczyny, naraz wyobraziły sobie pomoc Luffy’ego, której nieuchronnym skutkiem byłoby prawdopodobnie jeszcze więcej pracy.
- Lepiej nie…- westchnęły zgodnie.
Nami również, spoglądając na nich tańczących na linach odpowiedziała.
- To fakt. Zobaczyć ni stąd ni zowąd poważną twarz Luffy’ego, to jak wygrać w piracki totku - roześmiała się radośnie kończąc wypowiedź.
Nagle, nad statkiem, pojawiła się długo oczekiwana przez panią nawigator mewa.
- No jest wreszcie! - wykrzyknęła mocno już zniecierpliwiona Nami.
- Co!? Dwadzieścia Beli!? Czy ja kupuję porcelanę!? - pokazując swe uzasadnione niezadowolenie.
- Rozbój w biały dzień! - Ale, gdy mewa, odebrała jej wypowiedź jako nie zainteresowaną kupnem gazety i zaczęła się już wzbijać do lotu, Nami w ostatniej chwili ją powstrzymała.
- Nie! Stój!
Mewa się zatrzymała i odwróciła w kierunku kontrahentki.
No dobrze, już płacę…- Mewa triumfalnie odchyliła skrzydło i podała szanownej klientce gazetę. Odebrawszy zapłatę, odleciała.
Co za zdzierstwo…- zkwintowała na koniec. Następnie trzymając w ręku gazetę, wraz z Robin udała się do kuchni. Usiadła sobie wygodnie, i rzuciła oczyma na pierwszą stronę..
- No dobra, co tam dzisiaj pi…- Nagle zaniemówiła. Sanji myjąc ostatnie talerze z zaciekawieniem zapytał.
- I co tam ciekawego pisze, Nami-swan~?- Nie uzyskał jednak odpowiedzi.
Robin zaciekawiona reakcją Nami, spojrzała w gazetę. Oczom nie mogła uwierzyć. Nami powróciwszy po chwili do siebie natychmiast zawołała.
- Chłopaki! Chodźcie tu szybko!
- Zoro nie zawalaj drogi rusz się!- krzyknął Franky.
- Co już obiad?- Odezwał się zaspanym głosem, jeszcze nie do końca mając kontakt z rzeczywistością.
Na szczęście zjawił się szybko Sanji. Jednym porządnym kopnięciem natychmiast przywrócił Zoro do świata żywych.
- Ty głupi kuku! Od rana musisz mi życie uprzykrzać?
- Chłopaki nie czas na kłótnie, chodźcie do kuchni.- powiedziała spokojnym głosem Robin, która widząc, że się za specjalnie towarzystwo nie spieszy, postanowiła sama zobaczyć jak się sprawy mają.
Gdy wszyscy już znaleźli się na miejscu, Nami rzuciła gazetą na stół. Gdy spojrzeli na nią, natychmiast osłupieli. Na niektórych twarzach zaczął malować się strach.
- Jak… jak to możliwe?- Przerwał chwilę milczenia Franky. Robin oblał zimny pot. Już chciała coś powiedzieć, gdy zobaczyła, że na twarzy Luffy’ego, zawsze uśmiechniętej, tryskającej humorem, pojawiły się z znienacka łzy.
- Czy…-Zaczął Usopp delikatnie.
- Czy ty go znałeś Luffy? - zapytała niczym zatroskana matka Robin.
Po jego policzkach zaczęły gęsto spływać łzy. Zupełnie nie mógł zdusić w sobie swego smutku. Podniósł się i trzymając w drżących rękach gazetę, wydusił z siebie jedno cichutkie słowo.
- Shanks…- W tej chwili łzy pociekły mu jak szalone.
- Shanks..!- Wykrzyczał, krztusząc się od płaczu.
Załoga już domyśla się o co chodzi.
- On…-spokojnie zaczął
- Znałem go od małego…
Załoga nie wytrzymała i wszyscy wykrzyknęli naraz jak jeden mąż.
Shanksa!? Czerwonowłosego!!?
Tak…To on podarował mi ten kapelusz… To od niego się wszystko zaczęło. To dzięki niemu i jego załodze zapragnąłem stać się piratem. On, jak byłem mały, nawet uratował mi życie…
Cholera!! Jak do tego mogło dojść!? Shanks… przecież był tak potężny…
Tutaj Usopp nie wytrzymał i pod nosem dorzucił.
- Fakt był w końcu jednym z czterech imperatorów.
Na jego szczęście, owa uwaga nie dotarła do uszu Luffiego. Opanowawszy zupełnie swe łzy odparł.
- Koniecznie muszę się dowiedzieć, kto go zabił! Pomszczę jego śmierć!

Rozdział2: Narodziny nowej ery.

Tym czasem gdzieś w Nowym Świecie, na wyspie Kazan, słynącej na całą okolicę z wielu, jeszcze aktywnych wulkanów.
Został tutaj wezwany admirał Akainu. Ma osobiście zająć się nowym niebezpieczeństwem grożącym światowemu pokoju i w tym ma się też rozumieć, światowemu Rządowi. Sprawa jest bardzo delikatna, toteż właściwie nikt z poza Kazan o tym nie wie.
Otóż kilka dni temu na rzeczonej wyspie pojawiła się nikomu nieznana postać z nadludzką, porównywalną do bogów mocą. Dowództwo marynarki przeczuwało, że chodzi o kolejnego użytkownika diabelskiego owocu. Jednakże, sprawa bardzo szybko się pokomplikowała. Jegomość ten, za pomocą swych zdolności, bardzo szybko przejął kontrolę nad dużą częścią wyspy. W publicznym wystąpieniu na tej wyspie, którego treść dzięki stacjonującym tam marines dodarła do Marieyoi ogłosił, iż jest ich „Nowym Bogiem” i to on będzie panował nad światem, a marynarka pochyli przed nim czoła. Oczywiście Rząd nie mógł przejść koło takich słów obojętnie, a że dotychczasowe środki nie odnosiły spodziewanych efektów, posłano tam elitę, jednego z trzech admirałów-Akainu.
Owym „bożkiem” był oczywiście, nie kto inny jak przybyły ze Skypiei-Enel.
Sytuacja z każdym kolejnym dniem się pogarszała. Wkrótce, Enel, został na Kazan obwołany bogiem i nawet rozpoczęto prace, nad wybudowaniem ku jego czci świątyni. Stawał się popularny, zaczął wypierać nawet wpływy marynarki w tym rejonie. Na Kazan mieściło się również, a może bardziej przede wszystkim, olbrzymie, najstraszniejsze więzienie Impel Down, gdzie zsyłano najniebezpieczniejszych i najpotężniejszych wojowników, jakich widział świat.
Nie trzeba chyba dodawać, iż sprawowanie ”boskiej” jurysdykcji na tym obszarze przez, niepowiązanego w żaden sposób z Marynarką obcego, było dla Światowego Rządu wysoce nie na rękę.
Misja powierzona Akainu jest ściśle tajna. Wszystko po to, by jak najmniej, istotnych dla przeciwników marynarki informacji, nie wyciekło do opinii publicznej. O szczegółach nie zostali poinformowani nawet marines zajmujący wysoką pozycję w marynarskiej hierarchii.
Niedawne wydarzenia, które wstrząsnęły Światowym Rządem zmuszały, aby taką sprawę załatwić jak najszybciej się tylko da. Dowództwo rozważało nad wysłaniem na Kazan wiceadmirała, który z pewnością zrobiłby tam porządek. Jednakże, ponieważ doniesiono, iż niedaleko kłopotliwego regionu stacjonuje sam admirał Akaniu, Sengoku zadecydował, że to jemu powierzy misję-wyeliminowania wszelkiego potencjalnego zagrożenia.
Sengoku wiedział, iż Marynarka jest postawiona w bardzo trudnej sytuacji, a wydarzenia na Kazan nie są jego największym problemem. Jednakże, nawet nie przeczuwał, iż
problem z Kazan, może w krótkim odstępie czasu rozrosnąć się do niebanalnego rozmiaru.
Informacje bowiem, docierały do głównego sztabu z pewnym opóźnieniem, a Enel, zdążył bez trudu przejąć kontrolę niemal nad całą wyspą. Oczywiście pozbawiając życia każdego opornego marines. Co prawda, w związku z nowymi, awaryjnymi rozkazami, znaczne siły marynarki zostały wcześniej deportowane do głównej bazy, jednak w walce z Enelem zginął nawet jeden z wiceadmirałów- Katora, który był odpowiedzialny za Impet Down. O tym wydarzeniu, dowództwo w czasie zlecania misji Akaniu, jednak jeszcze nie wiedziało…
Jakby tego było mało Enel, nie zasypując gruszek w popiele, jako nowy władca wyspy udaje się do Impel Down…

Na specjalne polecenie” Boga” wszyscy więźniowie zostali zgromadzeni na głównym placu. Rumor był niesamowity. Każdy do każdego coś paplał. Cały czas podczas rozmów więźniom towarzyszyły pytania: „Co to za jeden?” „Czego on chce?” „ Po jaką cholerę tu przylazł?” oraz inne mniej, lub bardziej kulturalne wypowiedzi, związane z niezrozumiałą wizytą rzekomego boga.
Wśród nich znajdowali się więźniowie, których głowy dochodziły do 300-400 milionów beli. Również w tych zacnych szeregach znajdowali się byli Schichibukai, którzy ponownie przeszli na złą drogę, czy Ace wart 420 milionów beli.
Dla bezpieczeństwa wszyscy mieli na sobie kajdany z Kairouseki niwelujące użycie jakiejkolwiek mocy. Wszystko było już przygotowane na jego przyjście. Także bogato zdobiony, fachowej stolarskiej roboty- tron. Miejsce to przypominało trochę swą konstrukcją Koloseum. Na górze znajdowali się marines, którzy przeszli na stronę Enela, w centrum zaś było miejsce dla „Boga”. Wszystko to znajdowało się na 3 metrowym podwyższeniu i otaczało główny plac, który znajdował się poniżej. Nie było tam jakiś krat czy innych temu podobnych rzeczy, jednak z pewnością Enel siedzący w swym tronie, swym majestatem, łudząco przypominał starożytnego rzymskiego cesarza Enel spojrzał na nich z góry i doń przemówił..
-Witam was wszystkich w kolebce nowej Ery Boga…- W tym miejscu przerwał swą wypowiedź, gdyż szepty wśród więźniów przybrały formę głośnych dyskusji zakłócających jego wystąpienie.
-Mówię wam, no facet z choinki się urwał!
-Gościu ma moc diabelskiego owocu i od razu obrósł w piórka. Boga z siebie robi no nie mogę HAHAHA!
- Zgadzam się. Jest jakiś nienormalny, zresztą widać! Co on w ogóle ma na plecach?!
- Morda hołoto!- ze spokojem, ale i wyraźnym podniesionym tonem powiedział Enel- Chcecie bym was tu pozabijał?
Na to jakże nieprzyjemne pytanie odpowiedział mu jeden z więźniów. Był to znany na North Blue pirat Dark, jeden z użytkowników diabelskiego owocu, za którego nagroda wynosiła 260 mln beli.
-Sam cię zaraz walnę psycholu jeden! I to tak, że cię kochanka w łóżku nie pozna!
Lud wziął stronę Darka i po chwili zaczęła lecieć w stronę Enela cała masa różnorakich obelg.
Enel sobie pomyślał” Mógłbym ich tu wszystkich bez problemu sprzątnąć! Ale świat jest ogromny, byłoby bardzo upierdliwe, zmaganie się z całymi siłami marynarki samemu…Choć najchętniej spaliłbym ich wszystkich w diabły…Nie, ja jestem bogiem! Od roboty to ja mam lud, który ma być mi bezgranicznie posłuszny!”
W myśl tego, spokojnie rozłożył się w swoim tronie i z złowrogim uśmiechem pstryknął palcami.
Z nieba poleciała idealnie wymierzona błyskawica, która trafiła w inicjatora buntu -Dark’a. Biedaczek nie miał żadnych szans na zrobienie uniku. Spaliła go niemal doszczętnie i w kilka sekund wyzionął ducha.
-O w mordę… powiedział cichutkim, przestraszonym tonem jeden z więźniów stojących obok nieszczęśnika.
Enel widząc, iż to małe show odniosło spodziewany rezultat, zaczął mówić dalej.
-To miło, iż wreszcie się uciszyliście. Pozwolę sobie więc wrócić do początku mojej przemowy, którą to mi przerwano…Pierwsze co mam wam szumowiny do powiedzenia to, to,
iż wszyscy jako moi wierni wyznawcy musicie mi być całkowicie posłuszni. Jam jest waszym bogiem, który z dobre czyny nagradza, a za złe…- tutaj spojrzał w stronę spalonych zwłok, uśmiechnął się, złożył ręce i oprał się na nich podbródkiem. Z błyskiem w oku dokończył swe zdanie- każę…Przybyłem z nieba, gdyż miałem już dość waszej samowolki. Tak nie może być…-uśmiechnął się znowu złowrogo, rzucając wzrokiem po więźniach.- Z drugiej strony istnieje Światowy Rząd, który myśli, że jest bogiem i sprawuje nad wszystkimi w mojej ocenie, w nieudolnie władzę. To bluźnierstwo! Za to, czeka ich najsurowsza z kar, kara śmierci…- w tym momencie widząc jak wszyscy jak posągi słuchają jego słów, zaczął się triumfalnie pod nosem śmiać. Przerwał swój śmiech i kontynuował dalej.- Niestety, ta plaga bardzo się rozlazła, dlatego tez oczekuję waszej pomocy. Wypuszczę was i pozwolę wam żyć dostatni żywot pod moim protektoratem, ale musicie zniszczyć światowy Rząd!!
Te słowa wywarły bardzo duże, entuzjastyczne poruszenie wśród zebranych. Piraci ci od dawna, bowiem chcieli się go pozbyć. Jednakże elita, a szczególnie admirałowie, byli w ich oczach niepokonani. Większość z nich wylądowała w tym więzieniu właśnie przez któregoś z admirałów. Propozycja zrzeszenia się i usunięcia tego odwiecznego „wrzodu na tyłku” była bardzo kusząca i spotkała się z gromkim aplauzem.
Pojawiały się jednak głosy niepewności. Co gorsza do uszu Enela docierały szepty nieufności i chęci przejęcia władzy. Enel się nie cackał i natychmiast wymierzył odpowiednim osobom karę śmierci. Poleciały kolejne błyskawice.
-Myślicie, że was… nie słyszę?- spokojnie odparł jakby nic się nie stało. Wstał i rozkładając władczo ręce i przemówił - Jestem Bogiem! Wszystko widzę. Słyszę każdy wasz plugawy szept!
To jeszcze bardziej wszystkich wystraszyło. Niektórzy zaczęli sądzić, iż jest to prawdziwy bóg. Koniec końców, było kilka przesłanek by tak sądzić. Ace przysłuchiwał się temu z duszą uwagą, ale z dystansem do tego podchodził. Nie dzielił się z nikim swoim zdaniem. Natomiast podobała mu się jak też i wielu innym perspektywa opuszczenia tego miejsca. Choć nie zgadzał się z planami Enela, wiedząc o tym, iż i tak tutaj go czeka tylko śmierć, zawtórował za wiwatującym ludem.
- Precz ze światowym Rządem!
Wiwat nasz Bóg…- i w tym miejscu zapadła chwilowa cisza.
Na dobrą sprawę nikt nie wiedział jak ów „Bóg” się nazywa. Zaczęły się nerwowe pytania jeden przez drugiego o „ boską godność”. Nikt oczywiście nie znał odpowiedzi na to pytanie, bowiem Enel nie zdążył się jeszcze przedstawić.
-No tak…- odpowiedział z charakterystycznym dla niego szyderczym uśmiechem- Nie przedstawiłem się wam…Właściwie to zastanawiam się czy jesteście godni poznać me imię- zakończył spinając od niechcenia na nich ręką, pokazując tym samym swą absolutną władzę.
- Ależ , boże. Prosimy! Bardzo chcemy poznać twą godność- odpowiedział jeden z najbardziej przestraszonych i przy tym niewiele więcej wart pirat, znany jako Koshinuke(tchórz)
Trzeba jednak mu przyznać, że ten strach był tym razem uzasadniony, a i te „pokazy boskości” spowodowały, że niejednemu serce podeszło do gardła. Z tego tez względu, większość entuzjastycznie zawtórowała:
-Prosimy o boże zdradź nam swe imię!
-Abyśmy mogli cię wielbić i nieść wszystkim nowinę o twym przybyciu- dodał Koshinuke.
-Niech wam będzie…- Skinął nań ręką w stylu „robię wam łaskę robaczki” i powiedział- Jam…
Wszystkim zaparło dech w piersiach i z niewymownym podnieceniem czekali na upragnione słowo.
-…Jest Bóg Enel!
Na to wszyscy jak jeden mąż zawołali, aż więzienie zatrzęsło się w posagach.
-Precz ze Światowym Rządem!
Wiwat nasz Bóg Enel!!
Przejdź na forum
Ostatnio aktywne tematy
Czyli co na morzu szumi...
Piłka nożna
Mordoc, Wczoraj, 18:56
JoJo's Reference Adventure
Mordoc, 25-03-2024, 02:34
Meme Piece
niudeb, 24-03-2024, 22:29
OP - Linki do rozdziałów
mac2, 22-03-2024, 23:20
One Piece Manga - Spoilery
Edoslaw, 22-03-2024, 19:27
Informacje ze świata
Mordoc, 08-03-2024, 10:12
Facebook
Świeże wieści z oceanów...
1 ... 642 643 644 ... 715
Użytkownicy online
Zobacz ilu nas jest!

Aktualnie jest 88 użytkowników online. » 0 Użytkownik(ów) | 88 Gość(i)

100%
One Piece
293,649
Postów
8,828
Wątków
139,424
Użytkowników